expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 20 kwietnia 2014

"Mundra" Sylwia Szwed

"Tak , ale nigdy nie patrzyłam na to z boku. Kobiety mówiły o szczegółach. "Położna krzyczała. Nie pozwoliła mi zejść z łóżka". Od razu pomyślałam: "No, nie wolno". "Że mam leżeć na boczku, a ja nie chcę rodzić na leżąco"... Przecież kobieta musi leżeć, nogi podnosić do góry, żeby było wszystko widać... Jak chciała urodzić? 
   W pewnym momencie zorientowałam się, że one w pewnym sensie krytykują mnie. To, co ja robiłam dla dobra kobiet, one postrzegały inaczej. Oczekiwały czegoś innego. Tego, co mogłam im dać, a nie dawałam. Dotarło to do mnie, że w tym uczestniczę. Uświadomiłam sobie, że może nie jestem tak dobrą położną, jak mi się wydawało."

"Mundra" zawiera dziesięć rozmów z położnymi o fizjologii i seksualności porodu, towarzyszącemu mu lęku, o zmieniającym się stosunku do kobiety rodzącej, a także o kulisach pracy położnych, ich doświadczeniu i poświęceniu. Przeczytamy również o aborcjach, rodzeniu nieżywych dzieci, o in vitro, embriologii, problemach jakie mogą pojawić się przy porodzie czy też o opiece nad ciężarnymi w innych krajach. 
Dowiemy się jak rodziły nasze babcie oraz mamy, czym dzisiejsze porody różnią się od tamtych. Czy to, że kiedyś nie było ultrasonografów i aparatów do ktg oznacza, że było gorzej? Być może wiele z nas zaskoczy informacja, że jeszcze w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku odbywały się porody domowe, dopiero później nastąpiła medykalizacja, od której dziś znowu zaczyna się odchodzić. Poznamy położne, które kiedyś uważały chodzenie ciężarnej podczas porodu za fanaberię, poród domowy przyprawiał je o zgrozę, a pozycje wertykalne uznawały za dziwactwo. Jednak kobiety te w pewnym momencie swojego życia zaczęły dostrzegać, że przybieranie różnych pozycji czy chodzenie wpływa korzystnie na akcję porodową. Pytania Sylwii Szwed i odpowiedzi udzielane przez położne rysują przed nami kontrastowy obraz, w którym podejście do rodzącej ukazane jest zarówno przedmiotowo jak i podmiotowo. 
Położne opowiadają też o swojej codziennej pracy, zaangażowaniu i poświęceniu prywatnego życia, o trudach swojej pracy, jej niedocenianiu przez społeczeństwo oraz przez wielu lekarzy, uczelnianych profesorów, którzy potrafią zmieszać z błotem również personel szpitalny. 

"Mundra" nie starszy - daje nadzieję i pokazuje, że w polskim położnictwie może być lepiej. Opisuje realia porodówek, które często są brutalne, ale potrafią być też piękne. Nie da się jej czytać bez zaangażowania emocjonalnego. We mnie samej budziła złość i oburzenie z powodu tego, jak traktowane były i są kobiety rodzące, równocześnie jednak roztaczała wizje "przyjemnego" porodu przy użyciu metod stosowanych przez niezależne położne. Z zachłannością pochłaniałam stronę za stroną, niosą one bowiem ogromną wiedzę przydatną podczas porodu. O wielu kwestiach nie dowiemy się z z ust przeciętnych położnych, nie przeczytamy w poradnikach i nie usłyszymy na szkole rodzenia. Niezależnie od tego, czy jesteśmy jeszcze przed rozwiązaniem czy od urodzenia dziecka minęło już kilka lat, warto sięgnąć po tę pozycję. Przed oczami stanęły mi oba moje porody, ich plusy i ewidentne wady, szczególnie tego pierwszego - dokonałam ich ponownej analizy, wyciągnęłam wnioski i jeśli przyjdzie mi rodzić trzeci raz, to na pewno zrobię z nich użytek. Myślę, że dla wielu przyszłych matek książka ta będzie swego rodzaju wskazówką "porodową". 

Dziękuję Wydawnictwu Czarne za przesłanie egzemplarza recenzenckiego.
Książkę można kupić tutaj: http://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/mundra



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz