expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 1 kwietnia 2015

"W cieniu" A.S.A. Harrison



"- Bez aktu małżeństwa nie masz żadnych praw do jego majątku. Jesteś na jego łasce, kochana. Żaden sędzie nie wyda wyroku przeciwko niemu. W Illinois nie uznaje się małżeństw zwyczajowych. [...] - Ale ja byłam dla niego żoną przez dwadzieścia lat - oponuje. - Do wszystkiego, co mamy, doszliśmy razem. Nie zmusi mnie do przeprowadzki. Co może zrobić, jeśli się nie zgodzę? Barbara potrząsa głową. - Ne masz prawa tam zostać. Łamiąc przepisy, tylko pogarszasz swoją sytuację. Najprawdopodobniej zostaniesz wyrzucona na bruk, tak jak stoisz, bez żadnych rzeczy. Wszystko na oczach sąsiadów. Nie polecam."

Co zrobić z niewiernym facetem, który po dwudziestu latach zostawia kochającą kobietę i pozbawia ją dachu nad głową? Czy morderstwo będzie wystarczającą karą?

Todd i Jodi tworzą zwyczajowe małżeństwo. Oznacza to, że formalnie związku nie zawarli ale wszyscy, łącznie z nimi samymi, traktują ich jak męża i żonę. Todd jest bogatym biznesmenem, głównym żywicielem rodziny. Jodi to atrakcyjna, inteligenta kobieta pracująca jako psychiatra. Jest perfekcjonistką, dba o dom i męża, przymyka oko na liczne niezobowiązujące romanse Todda. Jednak gdy ten wyprowadza się do młodej kochanki, z którą spodziewa się dziecka, Jodi nie jest już taka wyrozumiała. Czara goryczy zostaje przelana kiedy kobieta dostaje nakaz eksmisji, a jej karty kredytowe zostają zablokowane. W głowie Jodi kiełkuje myśl, zasiana przez jej przyjaciółkę, aby zamordować niewdzięcznego mężczyznę zanim ten poślubi Natashę. Jest to jedyny sposób aby po dwudziestu latach nieformalnego związku Jodi nie wylądowała na bruku. Jeśli dawny ukochany umrze przed swoim ślubem, pokrzywdzona kobieta będzie spadkobierczynią testamentu biznesmena, którego ten jeszcze nie zdążył zmienić.

Podjęte przez główną bohaterkę środki przekraczają moralną granicę postępowania. Jednocześnie ukazują dramat uczuciowy i materialny jaki przeżywa kobieta porzucona po wielu latach szczęśliwego związku. Związku, w którym to ona nie chciała poślubić proszącego ją o rękę mężczyzny. Można by rzec, że sama jest sobie winna, że nie decydując się na małżeństwo nie postąpiła przezornie i nie zabezpieczyła swojej materialnej przyszłości. 
Oczywiście jest to złudne myślenie bowiem czy nieformalnym parom z długoletnim stażem nic się nie należy po rozstaniu? Opowiedziana tu historia porusza tę ważną kwestię. I być może przez zastosowanie dramatycznego rozwiązania ukazuje jak poważny jest to temat.

Powołane do życia przez autorkę postacie nie są jednoznacznie złe lub dobre. Jodi budzi w czytelniku współczucie, ale jej perfekcjonizm, gra pozorów, powściągliwość oraz materialistyczne spojrzenie na przyszłość powodują, że jest odbierana także w negatywny sposób. Jest przecież wykształconą kobietą z bardzo dobrym fachem w ręku, Todd pozwolił jej zachować całe wyposażenie apartamentu więc gdyby się trochę postarała, stać by ją było na samodzielne życie, choć nie na tak wysokiej stopie jak dotychczas. A na to Jodi nie chce się zgodzić.

Natomiast Todd lubi uciekać w ramiona innych kobiet, mimo że bardzo ceni sobie bezpieczne domowe ognisko stworzone przez Jodi. Ciągle ją kocha, ale coś popycha go w co raz bardziej rozkwitający romans z młodziutką studentką Natashą będącą całkowitym przeciwieństwem jego długoletniej partnerki. Gdy okazuje się, że Natasha zachodzi w nieplanowaną (przynajmniej dla Todda) ciążę, ten ulega jej namowom i wyprowadza się od Jodi. Ale czy nowy związek okaże się tym o czym Todd marzył od wielu lat? Czy opuszczenie Jodi będzie odpowiednią decyzją? Wydaje się, że nad mężczyzną krąży nie tylko widmo rychłej śmierci...

"W cieniu" jest lekko napisaną i łatwą w odbiorze powieścią. Porusza ważny temat i pokazuje desperację porzuconej kobiety. Autorka zwraca także uwagę, że nie doceniając tego co mamy obok i porywając się na pachnące świeżością nowe doświadczenia możemy obudzić się pewnego dnia z ręką w przysłowiowym nocniku.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Znak.
Książkę można kupić tutaj: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,5947,W-cieniu

poniedziałek, 16 marca 2015

"Nie przeproszę, że urodziłam. Historie rodzin z in vitro" Karolina Domagalska



"Kirsten miała trzydzieści pięć lat, Michel sześćdziesiąt pięć, nie potrzebowali mrożenia. Lekarka odesłała ich do bardziej doświadczonego profesora. Ojciec jako dawca nie stanowił dla profesora problemu, ale ominięcie mrożenia było wbrew procedurom szpitalnym . - W takim razie będziecie musieli zrobić to sami w domu. Damy wam instrukcje - usłyszeli."

Zazwyczaj nie wzruszam się podczas czytania książek. Nawet ckliwy romans rzadko kiedy spowoduje, że uronię łzę. Czytając reportaż Karoliny Domagalskiej kilka razy w oczach stawały mi łzy a za gardło coś ściskało. Autorka podjęła się tematu delikatnego, który jednocześnie wywołuje wielkie emocje i dzieli społeczeństwo. O in vitro mówią wszyscy - młodzi, starzy, dzietni, bezdzietni, politycy i księża. 

Ale co tak naprawdę wiemy o in vitro? Dla większości z nas jest to zapłodnienie, do którego nie dochodzi podczas tradycyjnego stosunku seksualnego, lecz w "probówce". Autorka tego reportażu ukazuje różne oblicza sztucznego zapłodnienia - inseminację nasieniem dawcy, korzystanie z komórki jajowej innej kobiety, pisze o zapłodnieniu poza organizmem kobiety i podaniu zarodków, a także o surogatkach czyli kobietach rodzących dla innych. 
Każda przytoczona tu historia jest wyjątkowa, niektóre są smutne, inne znów piękne i ukazujące wielką miłość jaką darzą się ludzie. Szczególnie dwie opowieści chwyciły mnie za serce - w pierwszej kobieta była zdrowa, natomiast mężczyzna miał zbyt słabe plemniki - dawcą nasienia został jego ojciec. W drugiej to kobieta, posiadająca już dwójkę dorosłych córek, pragnie mieć dziecko z nowym partnerem, lecz in vitro z jej komórkami jajowymi zawodzi - córka proponuje mamie swoje komórki. 
Katarzyna Domagalska bez ogródek pisze o korzystaniu z pomocy dawców spermy wśród kobiet samotnych lub lesbijek, a także o sposobach na posiadanie dzieci przez gejów. Niezależnie od tego czy zapłodnienia in vitro dokonały pary heteroseksualne czy homoseksualne zawsze pojawia się temat dawcy czyli biologicznego ojca lub matki. W książce przeczytamy jak poszczególne rodziny radzą sobie z tą kwestią, czy chcą ukrywać biologiczne pochodzenie dziecka przed nim i najbliższymi czy wręcz odwrotnie - śmiało poruszają ten temat. 
Czy jest w książce coś co mnie zaskoczyło? W obie ciąże zaszłam bez problemu i moja wiedza o in vitro ograniczała się do podstawowych informacji. Wiedziałam, że jest to wielkie wyzwanie psychiczne dla osób decydujących się na tę metodę, że wiąże się ona z wieloma często nieudanymi próbami ale nie zdawałam sobie sprawy z ciężkiego farmakologicznego przygotowania do zapłodnienia in vitro jakiemu poddawane są kobiety, które mają problemy z zajściem w ciąże.

Dziecko to najlepsze co może się człowiekowi przydarzyć w życiu. Nie wyobrażam sobie życia bez dzieci i na pewno uciekłabym się do każdej dostępnej metody aby je mieć. W pełni rozumiem osoby korzystające z metody in vitro i chociaż wiem, że lektura tej książki nie odmieni poglądów zatwardziałych przeciwników, to mam jednak nadzieję, że spowoduje, iż zaczną się oni odnosić z szacunkiem do tego zabiegu i ludzi z niego korzystających. Lektura ta bez wątpienia uczy pokory oraz szacunku i pokazuje, że należy chylić czoła przed tym odkryciem nauki. 

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarne.
Książkę można kupić tutaj: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/nie-przeprosze-ze-urodzilam

poniedziałek, 9 marca 2015

"13 godzina" Richard Doetsch



"Czy trzepot skrzydeł motyla w Chinach nie doprowadzi do wojny w Europie? Nigdy nie przestaniemy pytać, co by było gdyby. Co by było, gdyby królowa Izabela nie sfinansowała podróży Kolumba, gdyby Hitler wygrał wojnę, gdyby Einstein nie napisał do Roosevelta, namawiając go do skonstruowania bomby atomowe? Kim jesteśmy,  żeby to wiedzieć, kim jesteśmy, żeby o tym decydować, żeby bawić się w Boga?"

"Jak powstrzymać morderstwo, które już się dokonało?" - tak głosi podtytuł książki i trzeba przyznać, że pytanie to zaciekawia i zachęca do lektury. Okazuje się, że słusznie bowiem "13 godzina" jest godna uwagi i szczerze muszę przyznać, że jest to dobry, trzymający w napięciu thriller. Są tu elementy fantastyczne - jak cofnięcie w czasie - co nadaje owej powieści świeżości i nietuzinkowości. Ale po kolei...

Państwo Quinn wiodą szczęśliwe życie do momentu, kiedy Nick znajduje swoją ukochaną żonę Julię zamordowaną w przydomowym garażu. Na domiar złego to właśnie on jest głównym podejrzanym. Oszołomiony trafia do pokoju przesłuchań gdzie czeka na niego dwóch niezbyt przyjemnych gliniarzy. Gdy odwiedza go prawnik w zaawansowanym wieku, Nick przeżywa jeszcze większy szok, bowiem starszy mężczyzna twierdzi, że tak naprawdę nie jest jego adwokatem. Wręcza mu list, złoty chronometr a także poleca aby Quinn w przeciągu kilkunastu minut uciekł z komisariatu. Tylko w ten sposób zdoła ocalić swoją żonę. Gdy skołowany Nick wraca do swojego domu, zapoznaje się z listem od tajemniczego starca i podejmuje wyścig z czasem aby zapobiec morderstwu Julii.

Podczas lektury "13 godziny" intrygujące jest poznawanie losów bohaterów wstecz, godzina po godzinie. Cofanie w czasie umożliwia Nickowi przyjrzenie się sprawom, które już miały miejsce, zwraca uwagę na szczegóły, podejmuje decyzje mające wpływ na dalsze losy jego i innych osób, a decyzje te nie zawsze są trafne i kończą się katastrofalnie. Pisarze tworząc książkę zwykle skupiają się na głównej sprawie i pomijają wątki poboczne, powieści przez to są płytkie i nierozbudowane. Nie w tym przypadku. Richard Doetsch pokazuje, że losy ludzi krzyżują się, a z pozoru błahe lub niemające z główną sprawą większego związku wątki często stają się przyczyną poważniejszych konsekwencji. Można powiedzieć, że z książki tej pobrzmiewa motto: "każda podjęta w przeszłości decyzja zmienia przyszłość", wszystko co robimy niesie za sobą pewne skutki. Posługując się wędrówką w czasie autor snuje również rozważania na temat zagrożeń jakie niesie ze sobą tego rodzaju podróż. Oprócz pozytywów widzi ogrom zagrożeń, które mogą się pojawić gdy tylko chronometr wpada w niepowołane ręce. Posługując się baśniowym językiem można by rzec, że tylko osoba o czystym sercu powinna móc przenosić się w przeszłość. A jak łatwo się domyśleć, takich ludzi jest niewiele...

wtorek, 17 lutego 2015

"Przebudzenie" Stephen King



"Na wprost wytwornej olbrzymki stał aparat fotograficzny starego typu, taki rodem z dziewiętnastego wieku, na trójnogim statywie, z czarną zasłoną, którą fotograf może sobie narzucić na głowę. Wydawało się, że z tego miejsca obiektyw obejmował dziewczynę z wielkiego zdjęcia tylko od kolan w dół. Obok, na słupku, była taca z proszkiem błyskowym. Mistrz ceremonii w czarnym surducie i cylindrze trzymał lekko stuloną dłoń na aparacie. Poznałem go od razu."

"Przebudzenie" wywołuje we mnie sprzeczne uczucia. Z jednej strony jestem rozczarowana, ale z drugiej pewne fragmenty powieści fascynują. Oczekiwałam piorunów trzymających w napięciu, które zwiastuje okładka. Pioruny te jednak co wieczór zamiast mnie pobudzać - usypiały. Motywem, który sprawił, że moje zainteresowanie wzrosło jest porzucenie przez człowieka dotkniętego tragedią wiary w Boga.

W październiku 1962 roku do Harlow, małego miasteczka w Nowej Anglii, przybywa młody pastor, a niedługo po nim jego żona z niemowlęciem. Duchowny Charles Jacobs uosabia sama dobro i szybko staje się przyjacielem całej lokalnej społeczności, a szczególnie sześcioletniego chłopca Jamie Mortona. Sielanka trwa dopóki nie dotyka go najgorsza z możliwych tragedii jaka może spotkać kochającego męża i ojca. Pokładający dotąd ufność w Bogu Charles wygłasza Straszne Kazanie ukazujące jego zwątpienie. I jest to najpiękniejszy fragment tej powieści - owo kazanie jest swoistym arcydziełem. Pastor krok po kroku pokazuje okrucieństwo, a przynajmniej obojętność Boga na zło tego świata, zwraca uwagę na ból i cierpienie, których przyczyną są religie, by na koniec stwierdzić, że "religia to teologiczny odpowiednik klasycznego przekrętu ubezpieczeniowego, polegającego na tym, że rok po roku wnosisz składki, po czym, kiedy chcesz ze swojej sumiennie opłacanej polisy skorzystać, dowiadujesz się, że firma, która brała od ciebie pieniądze, tak naprawdę nie istnieje". Charles opuszcza miasteczko pozostawiając z sercu Jamiego zasiane ziarno zwątpienia.

Po burzliwych latach młodzieńczych Jamie spotyka na swojej drodze pastora z dzieciństwa. Charles pomaga mu wyjść z życiowego doła, w który Morton wpadł przez narkotyki. Nie spodziewa się, że przyjdzie mu słono zapłacić za dobroduszność byłego duchownego. Bowiem rodzinna tragedia, która dotknęła Jacobsa wywarła silny wpływ na jego psychikę. Przez lata w umyśle Charlesa rodzi się myśl aby poznać skrywane przed ludźmi odwieczne tajemnice. Czy będący u schyłku życia Jacobs zrealizuje swoje plany?


Mimo intrygującej fabuły książka zdaje się być rozwleczona, akcja toczy się wolno, opisy muzycznego życia Jamiego nie raz mnie nudziły. Same przemyślenia autora zostały ujęte w zachwycający sposób, chętnie podążałam za myślami Kinga, wręcz dawałam mu się prowadzić przez wyznaczoną przez niego drogę. Szkoda tylko, że często podczas tej wędrówki przysypiałam, czego niestety nie mogę zapisać na plus dla tej pozycji.


piątek, 13 lutego 2015

"Ostra gra" Olivia Cunning



"Sed od odejścia kelnerki siedział nieruchomo. Jessica zerknęła na niego - był pogrążony w ekstazie, ale nie miała ona nic wspólnego z cudownie pachnącą, acz nietkniętą lasagne na jego talerzu.  Oczy miał zamknięte, usta rozchylone, oddech wiązł mu w gardle w rytmie powolnych ruchów jej ręki. "

Olivia Cunning stworzyła serię książek opisujących życie seksualne rockowej kapeli Sinners. Cykl otwiera "Za sceną", tom drugi to "Ostra gra". Po literaturę erotyczną sięga się, można powiedzieć, w jednym celu, zatem nigdy od tego typu książek nie będę oczekiwała aby wspinały się na wyżyny formy i języka. Lecz bez wątpienia o wiele przyjemniej się je czyta jeśli oprócz ognistych scen seksu, charakteryzują się dobrym stylem. Rozczarowana "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" z pewną obawą sięgałam po "Za sceną". Byłam miło zaskoczona gdy okazało się, że czytanie tej pozycji nie przyprawiało o ból głowy. Pozytywne wrażenia po przeczytaniu pierwszego tomu sprawiły, że bez obaw wybrałam dalszą część przygód Sinnersów.

Sed, wokalista znanego rockowego zespołu tworzy burzliwy związek z niezwykle atrakcyjną dziewczyną o imieniu Jessica. On jest typem macho, który pragnie zapewnić byt swojej ukochanej, jednak przez swój dominujący i zaborczy charakter tłamsi poczucie niezależności Jess, która chce sama o siebie zadbać. Powoduje to ciągłe konflikty między nimi. Jedyne w czym są zgodni, to w niepohamowanym apetycie na seks. Jednak na samym pożądaniu nie można zbudować trwałego związku i dziewczyna odchodzi od apodyktycznego partnera. Każde z nich rusza w inną stronę: Jessica rozpoczyna studia prawnicze, a Sed wyrusza w kolejną trasę koncertową, podczas której topi smutki w ramionach swoich napalonych fanek. Los sprawia, że ich drogi ponownie się krzyżują. I chociaż boją się zaangażować w nowy związek, nie są w stanie oprzeć się łączącej ich namiętności. Wokalista i przyszła prawniczka muszą krytycznym okiem spojrzeć na swoje postępowanie względem drugiej osoby i jeśli wyciągną z tego odpowiednie wnioski, być może będą ze sobą szczęśliwi. Czeka ich jednak próba, której nikt by im nie pozazdrościł...

Pożądanie między muzykiem i dziewczyną jest odmalowanie niezwykle barwnie, z dużą domieszką pieprzu. Autorka rozbudza zmysły czytelnika, rzuca na gorącą wodę szalonej namiętności, w której pragniemy jak najdłużej pozostać. 
Można powiedzieć, że zarówno "Za sceną" jak i "Ostra gra" traktują nie tylko o seksie, ale również o trudnej, uwikłanej miłości, która niesie ze sobą bagaż przykrych doświadczeń. Śledząc losy Seda i Jess widać, że odbudowa związku, w którym spotykają się ze sobą dwa różne charaktery o równie ciężkim temperamencie jest możliwa ale wymaga obopólnej pracy.



wtorek, 3 lutego 2015

"Władca liczb" Marek Krajewski



"Działanie krwiożerczego bóstwa geometrii, które nazwę tutaj Belmispar, jest widoczne tylko w pewnych punktach topograficznych (nazwę je punktami Belmispara). Jest we Wrocławiu wiele takich punktów. Mają one charakterystyczne współrzędne geograficzne. [...] Moja teza jest następująca: jeśli w dzień Belmispara przez punkt Belmispara przejdzie łańcuch Belmispara, to z całą pewnością jedna osoba z sześciu go tworzących popełni samobójstwo."

Zafascynowana książką Marka Krajewskiego "Koniec świata w Breslau" postanowiłam, że będę sięgać po kolejne. Zaintrygowała mnie matematyczna otoczka "Władcy liczb", a ponieważ sama ukończyłam studia z tejże dziedziny, nie mogłam ominąć tej pozycji. Cieszę się, że autor dostrzegł potencjał drzemiący w królowej nauk i uczynił ją bohaterką swojej powieści. Nawet jeśli czytelnik jest zielony w kwestiach matematyki, to to i tak odbędzie ciekawą literacką podróż.

Edward Popielski dostaje nietypowe zlecenie od pewnego hrabiego - musi znaleźć logiczne wytłumaczenie dla trzech samobójstw. Gdy to zrobi, brat hrabiego Eugeniusz Zaranek-Plater, zostanie uznany za człowieka niespełna rozumu. Twierdzi on bowiem, że przewidział śmierć owych ludzi i że złożyli się oni w ofierze bóstwu geometrii Belmisparowi. Eugeniusz tak boi się Belmispara, że nigdy nie opuszcza z tego powodu swojego mieszkania, które jest zamknięte od zewnątrz a klucz posiada jedynie jego brat.

Edward Popielski jest człowiekiem twardo stąpającym po ziemi i nie wierzy w zabobony. Jednak wraz z rozwojem śledztwa jego dotychczasowy racjonalizm zostaje zachwiany a do głosu coraz częściej dochodzi demon Belmispar. Mimo wyczerpującej i często niebezpiecznej pracy, Popielskiemu nie udaje się rozwikłać tej jakże intrygującej zagadki. Z zadaniem tym po wielu latach przyjdzie zmierzyć się jego synowi.

Palce lizać i obgryzać - tak można podsumować "Władcę liczb". Świetny styl oraz język oddają atmosferę Wrocławia połowy lat 90. ubiegłego stulecia. Barwne postaci, zgrabnie zawiązana intryga oraz oryginalna fabuła sprawiają, że od książki ciężko się oderwać. Gdy zmierzamy do zakończenia książki i myślimy, że nic nas już nie zaskoczy, autor sprawia, że napięcie nie opuszcza nas aż do ostatniej kropki.

środa, 28 stycznia 2015

"Niewidzialna korona" Elżbieta Cherezińska



"Zapłaciłem Adolfowi Agnieszką. Ma sześć lat, niech się w końcu ojczulkowi przyda córeczka, co? Ten jego Ruprecht z Nassau jest w jej wieku. Ładnie się będą bawić w męża i żonę, jak my z Gutą. Też nas zaręczyli, jakeśmy byli dziećmi. Nie, nie oddam jej, póki nie dorośnie. Mnie też stary Habsburg Guty długo nie oddawał, trzymał ją w Wiedniu i sposobił do małżeństwa. Cokolwiek to nie znaczy, ja też będę moją Agnieszkę sposobił. Charakter odziedziczyła po matce, więc będzie moim szpiegiem na dworze Adolfa. Córki to dobra rzecz." 

Tak wyśmienicie napisane książki mogłabym czytać cały czas. Zaczytane wieczory poświęcone "Niewidzialnej koronie" należą do tych spędzonych najprzyjemniej. Podobnie jak w przypadku "Korony śniegu i krwi" lektura tej książki jest swoistym przeniesieniem w czasie i uczestniczeniem w historycznych wydarzeniach. Elżbieta Cherezińska pisze w taki sposób, że jej twórczość odczuwa się każdą komórką ciała a wyobraźnia pracuje na najwyższych obrotach. Przeszłość ukazana przez autorkę mieni się tysiącem barw, a my zastanawiamy się czemu, do licha, dowiadujemy się o tym wszystkim dopiero teraz.

Niewtajemniczonym przypomnę, że "Korona śniegu i krwi" poświęcona była działaniom Przemysła II mającym na celu przełamanie klątwy rozbicia Królestwa Polskiego i ponowne zjednoczenie kraju. Wkrótce po koronacji Przemysł II zostaje zamordowany, a Królestwo pozbawione króla. Akcja "Niewidzialnej korony" to starania mniej lub bardziej prawowitych spadkobierców korony, które przyjmują wyszukaną, często brutalną formę. O ile w pierwszej części główną rolę odgrywa Przemysł II, tak tu prym wiedzie Mały Książę czyli Władysław Łokietek, którego dzieciństwo poznaliśmy w "Koronie śniegu i krwi". Jawi się tu jako porywczy lecz odważny wojownik, jest uparty, nie słucha kobiet, co jak się okaże, na dobre mu nie wyjdzie (skąd piękny wniosek można wysnuć - Panowie słuchajcie swoich Pań, bo one wiedzą lepiej ;-) ).
Kobiety zajmują w książce Elżbiety Cherezińskiej wyjątkowe miejsce - ukazuje ona kulisy drugoplanowej roli jaką pełniły przy możnowładcach. I chociaż są ważnymi pionkami w męskiej grze, bije od nich siła, którą niejednokrotnie muszą udowadniać czy to wchodząc w niechciane związki małżeńskie z niekoniecznie pociągającymi władcami, czy też radząc sobie po śmierci bliskich na dworze nieprzychylnych krewnych. Można powiedzieć, że jest to hołd złożony kobiecej odwadze, logice, mądrości oraz przenikliwości.
Oczom naszym ukazują się kolejni przeciwnicy Przemysła II mający na sumieniu śmierć króla. Ich śladami podąża żądna zemsty miłość, która nie spocznie póki całkowicie nie pomści dawnego kochanka.
W "Niewidzialnej koronie" każda postać jest idealnie dopracowana, dzięki czemu otrzymujemy fantastyczną, żywą powieść. Działania perfidnej Mechtyldy Askańskiej schodzą na dalszy plan bowiem na czoło wysuwają się nikczemne intrygi duchownego Jana Muskaty oraz perwersyjnego władcy Czech Vaclava II. Płatny morderca Jakub de Guntersberg przyprawia mnie o mieszane uczucia - z jednej strony bezwzględny zabójca, z drugiej pociągający mężczyzna, który nie wyzbył się do końca ludzkich uczuć. Nie ma tu postaci bezbarwnych.

Można powiedzieć, że pominięcie tej książki będzie czytelniczym grzechem.  Z każdym słowem spływa na czytelnika przyjemność z obcowania z doskonale napisaną lekturą. Czy można chcieć czegoś więcej? Tak. Kolejnej części.

sobota, 24 stycznia 2015

"Tylko przy mnie bądź" Joanna Sykat





"Jesteście pojebani, ukierunkowani na pieniądze. - Mówił tak, jakby udzielał informacji. - Wciąż chcecie tylko więcej i więcej. Dwunastogodzinny dzień pracy. Brak czasu dla rodziny, przyjaciół. Brak czasu na gotowanie. Uprościć, upapkowić. Brak czasu na lekarzy, zdrowy tryb życia. Pidżej i uniwersalne tabletki."

Tak jak sugeruje okładka i tytuł książki mamy tu do czynienia z historią miłosną. Lecz gdy zagłębiamy się w lekturze okazuje się, że autorka chce nam przekazać coś więcej niż tylko opowieść o uczuciach. Do tego opowiedziana tu love story przebiega na różnych torach: matka-dziecko, kobieta-mężczyzna, a także ojciec-dziecko. Joanna Sykat osadziła bohaterów w nietypowym miejscu akcji, można wręcz powiedzieć, że pokusiła się o scenerię niczym z książek czy filmów science-fiction. 

Korporacja,w której pracuje Marta jest przerysowanym (aczkolwiek nie niemożliwym) wyobrażeniem firm zatrudniających ludzi nastawionych na sukces, niedbających o życie prywatne, a tym bardziej uczuciowe, którzy nie mają czasu na gotowanie, sprzątanie, zabawę, a nawet seks, o dzieciach nie wspominając. Książkowa korporacja jest odizolowana od świata zewnętrznego, posiada własny system mieszkalny, sztuczne trawniki, pleksi zamiast prawdziwego nieba. Nie ma tu miejsca dla zwierząt, roślin, pracownicy łykają specjalne tabletki - wszystko po to aby uniknąć alergii oraz niepotrzebnych chorób. Tabletki pomagają też skupić się na pracy, wyciszyć emocje, zapomnieć o innym świecie, zlikwidować libido - pracownicy rozrywek nie potrzebują, potomstwa płodzić nie muszą, a jeśli jakieś się pojawi, to specjalne ośrodki zadbają o jego wychowanie w duchu korporacyjnym.
Marta, mimo że podpisała umowę, nie jest w stanie pogodzić się ze wszystkimi warunkami - ukrywa kota, wymyka się do prawdziwego świata aby odwiedzać ukochanego syna, dla którego pragnie zarobić pieniądze aby później móc żyć godnie, a nie w domu rodziców na wsi, gdzie perspektyw na dobrą pracę brak. Pewnego dnia wpada na nią dawny ukochany, dziś wyzbyty uczuć korporacyjny  "robot" Wiktor. I od tego momentu sprawy życiowe kobiety zaczynają się komplikować...

"Tylko przy mnie bądź" opowiada o niełatwej miłości między Martą a Wiktorem lecz jest to tylko pretekst do powiedzenia "STOP" ludziom pędzącym za pieniędzmi, biorącym udział w pracowniczych wyścigach szczurów. Autorka proponuje zatrzymać się na chwilę, spojrzeć na swoje życie, dostrzec inne możliwości, zastanowić się nad tym co naprawdę jest w życiu istotne. A to wszystko serwuje czytelnikowi w przystępnej formie, posługując się prostym i niekłopotliwym językiem, uciekając się do intrygującego tła powieści jakim bez wątpienia jest odizolowana od natury i wyprana z emocji korporacja.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Replika.

Książkę można kupić tutaj: http://www.replika.eu/index.php?k=ksi&id=542