"Kirsten miała trzydzieści pięć lat, Michel sześćdziesiąt pięć, nie potrzebowali mrożenia. Lekarka odesłała ich do bardziej doświadczonego profesora. Ojciec jako dawca nie stanowił dla profesora problemu, ale ominięcie mrożenia było wbrew procedurom szpitalnym . - W takim razie będziecie musieli zrobić to sami w domu. Damy wam instrukcje - usłyszeli."
Zazwyczaj nie wzruszam się podczas czytania książek. Nawet ckliwy romans rzadko kiedy spowoduje, że uronię łzę. Czytając reportaż Karoliny Domagalskiej kilka razy w oczach stawały mi łzy a za gardło coś ściskało. Autorka podjęła się tematu delikatnego, który jednocześnie wywołuje wielkie emocje i dzieli społeczeństwo. O in vitro mówią wszyscy - młodzi, starzy, dzietni, bezdzietni, politycy i księża.
Ale co tak naprawdę wiemy o in vitro? Dla większości z nas jest to zapłodnienie, do którego nie dochodzi podczas tradycyjnego stosunku seksualnego, lecz w "probówce". Autorka tego reportażu ukazuje różne oblicza sztucznego zapłodnienia - inseminację nasieniem dawcy, korzystanie z komórki jajowej innej kobiety, pisze o zapłodnieniu poza organizmem kobiety i podaniu zarodków, a także o surogatkach czyli kobietach rodzących dla innych.
Każda przytoczona tu historia jest wyjątkowa, niektóre są smutne, inne znów piękne i ukazujące wielką miłość jaką darzą się ludzie. Szczególnie dwie opowieści chwyciły mnie za serce - w pierwszej kobieta była zdrowa, natomiast mężczyzna miał zbyt słabe plemniki - dawcą nasienia został jego ojciec. W drugiej to kobieta, posiadająca już dwójkę dorosłych córek, pragnie mieć dziecko z nowym partnerem, lecz in vitro z jej komórkami jajowymi zawodzi - córka proponuje mamie swoje komórki.
Katarzyna Domagalska bez ogródek pisze o korzystaniu z pomocy dawców spermy wśród kobiet samotnych lub lesbijek, a także o sposobach na posiadanie dzieci przez gejów. Niezależnie od tego czy zapłodnienia in vitro dokonały pary heteroseksualne czy homoseksualne zawsze pojawia się temat dawcy czyli biologicznego ojca lub matki. W książce przeczytamy jak poszczególne rodziny radzą sobie z tą kwestią, czy chcą ukrywać biologiczne pochodzenie dziecka przed nim i najbliższymi czy wręcz odwrotnie - śmiało poruszają ten temat.
Czy jest w książce coś co mnie zaskoczyło? W obie ciąże zaszłam bez problemu i moja wiedza o in vitro ograniczała się do podstawowych informacji. Wiedziałam, że jest to wielkie wyzwanie psychiczne dla osób decydujących się na tę metodę, że wiąże się ona z wieloma często nieudanymi próbami ale nie zdawałam sobie sprawy z ciężkiego farmakologicznego przygotowania do zapłodnienia in vitro jakiemu poddawane są kobiety, które mają problemy z zajściem w ciąże.
Dziecko to najlepsze co może się człowiekowi przydarzyć w życiu. Nie wyobrażam sobie życia bez dzieci i na pewno uciekłabym się do każdej dostępnej metody aby je mieć. W pełni rozumiem osoby korzystające z metody in vitro i chociaż wiem, że lektura tej książki nie odmieni poglądów zatwardziałych przeciwników, to mam jednak nadzieję, że spowoduje, iż zaczną się oni odnosić z szacunkiem do tego zabiegu i ludzi z niego korzystających. Lektura ta bez wątpienia uczy pokory oraz szacunku i pokazuje, że należy chylić czoła przed tym odkryciem nauki.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarne.
Książkę można kupić tutaj: https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/nie-przeprosze-ze-urodzilam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz