expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 3 września 2014

"Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji" Anna Ikeda

"W Tokio nie mieszkamy, więc o Tokio nie będzie. Zresztą o stolicy Japonii już i tak grube tomy napisano. Po polsku nawet. Samuraje i gejsze mnie nie kręcą, więc o nich też nie będzie. A o japońskich kreskówkach to już na pewno nie. Więc o czym będzie? O codziennym życiu na japońskiej prowincji, w Tochigi, jednej z najbardziej zaściankowych prefektur w całym kraju. Z przymrużeniem oka. Z punktu widzenia jednej Polki, jednego Japończyka i dwóch kotów. A co! Koty też się liczą."


Wakacje dobiegły końca lecz żeby nie popaść w nostalgię proponuję zapoznać się z pasjonującą lekturą jaką jest "Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji" Anny Ikeda. Jak zaznacza we wstępie autorka "nie jest to książka o Japonii. Jest to książka o moim życiu w Japonii". A kim jest Anna Ikeda? To Polka, która po perypetiach służbowych trafia do Osaki - lecz nie wynosi stamtąd pozytywnych wspomnień. Nie planuje tam wracać lecz życie bywa przewrotne - trzy lata później i prawie 11 000 km dalej spotyka mężczyznę, którego poznała w Kraju Kwitnącej Wiśni. Jak łatwo się domyślić Anna i Yoshi powracają do Japonii. 

Autorka w dowcipny i lekki sposób opowiada o swoich przygodach czyhających na cudzoziemkę na każdym kroku. Obala stereotypy, pokazuje codzienność życia Japończyków, ich stosunek do gaikokujinów czyli obcokrajowców. Pokazuje oblicze Japonii, którego nie poznamy czytając turystyczne przewodniki. Książka ocieka ciekawostkami, powoduje niepohamowane wybuchy śmiechu i wprawia w zdumienie. 
Życie Europejki w Kraju Kwitnącej Wiśni nie jest proste. Przyzwyczajona do centralnego ogrzewania autorka dotkliwie odczuwa przejmujący chłód w domu pozbawionym CO - zimą śpi w dresach, dwóch parach skarpet i polarze, w muszli klozetowej oraz rurach woda jest zamarznięta, a odmarza po dobrych kilku godzinach. Anna Ikeda pracuje w szkole lecz nie obowiązuje jej dress code czego moglibyśmy się spodziewać po Japonii - praca na prowincji jest o tyle wygodna, że można do niej chodzić w dżinsach. Zawód, który wykonuje Polka nie należy do najłatwiejszych - jako nauczycielka języka angielskiego przewija się przez różne szkoły i przedszkola, spotyka niezdyscyplinowane hordy uczniów, którzy w Polsce dawno zostaliby wydaleni ze szkoły za swoje naganne zachowanie. Wynajmuję ją także yakuza (japońska mafia) do prowadzenia szkoleń językowych - a ponieważ yakuzie się nie odmawia Anna Ikeda podejmuje wyzwanie. Jednak długo nie wytrzymuje i rezygnuje - jak na razie ręka yakuzy jej nie dosięgła. 
Zaskakującym okazuje się zamiłowanie Japończyków do małp - autorka poświęca im aż dwa rozdziały: "O małpach w basenie" oraz "O kocich kawiarniach oraz małpich restauracjach". Jeśli już wspominam o restauracjach, to nie sposób jest nie powiedzieć o japońskim jedzeniu. I myli się ten kto myśli, że w Kraju Kwitnącej Wiśni je się tylko surową rybę. Popularne potrawy to yakitori czyli kawałki mięsa nadziewana na patyk i grillowane, yakiniku - japońskie barbecue, karaage - panierowany kurczak z sokiem cytrynowym, sukiyaki - "wołowina, szalotka, jajko, tofu i chińska kapusta". Japończycy mają również kotlety schabowe czyli tonkatsu. Lecz żeby nam ślinka za bardzo nie pociekła autorka podaje także przykłady mniej zachęcających dań np. grillowany szop pracz albo shimotsukare - potrawa, którą sami Japończycy nazywają neko-no-gero ("kocie rzygi"). 

Książka pełna jest także odniesień do kultury i historii Japonii, które autorka barwnie i przystępnie przybliża. Opisywane zwyczaje i maniery Japończyków odkrywają przed nami świat, o którym wcześniej nie mieliśmy pojęcia. Jak się również okazuje mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni są fanami ślubów w stylu zachodnim - i właśnie do jednej z takich ceremonii Anna Ikeda została zwerbowana jako... pastor. Opis tej historii należy do moich ulubionych przygód Polki. Ale już nic więcej nie zdradzę i odsyłam do książki. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz