27 maja 2014 roku nakładem Wydawnictwa Replika ukaże się książka:
"Czarne krowy" Roland Topor
"Roland
Topor – mistrz groteski i czarnego humoru powraca!
„Wszyscy
mówią, że krowy mają cielęce spojrzenie. Jednak to spojrzenie
jest nie tylko cielęce. Ono jest wredne. To spojrzenie zabójcy,
które można znaleźć w jednym z kryminałów z Série
noire.
Czarna krowa wyciąga broń i kieruje w waszą stronę grad kul, nie
przestając nawet przeżuwać swojej gumy. Bez rozterek i wyrzutów
sumienia. Zlecenie jak każde inne, dla kasy. Takie są właśnie
czarne krowy.
Istne
bydlęctwo!”
Czarne
krowy
to ostatnia książka Rolanda Topora, którą napisał krótko przed
śmiercią. W tym nieopublikowanym dotąd zbiorze trzydziestu trzech
opowiadań znaleźć można wszystkie tematy, które prześladowały
autora: wyalienowanie w świecie rzeczy i pieniądza, potworność i
starzenie się, lęk przed uciekającym czasem i krążącą wokół
śmiercią. A wszystko to zroszone czarnym humorem, wrodzonym
poczuciem groteski oraz na przemian sztubacką i niepokojącą
fantazją – znakami rozpoznawczymi Topora.
Siedemnaście
lat po śmierci, Topor wciąż się śmieje!"
Fragment książki:
Wstęp
Kiedy
byłem dzieckiem, miałem trochę głupawe marzenie: chciałem
pewnego dnia spotkać w swoim życiu geniusza. Z czystej ciekawości.
Żeby wiedzieć, jak taki geniusz działa, jak funkcjonuje. Czy taki
geniusz je, pije, płacze, cierpi, odczuwa przyjemność, śpi?
Trzeba
mi było na to czekać trzydzieści lat z okładem, jednak moje
marzenie w 1989 roku w końcu się ziściło: Roland Topor był moim
pierwszym geniuszem. Sami przyznacie: mistrzowski sztych w pierwszej
próbie!1
[…]
Od
kilku tygodni ślęczę nad tym wstępem. Wcale nie muszę tego
mówić, bo tego nie widać, ale mówię mimo wszystko: męczę się,
kreślę, wracam do tego, co skreśliłem, szukam odpowiednich
zwrotów, dekonstruuję, rekonstruuję, drepczę w miejscu. A to
dlatego, że kochałem Topora, że nie mogę znaleźć pocieszenia po
jego odejściu i że czuję się w obowiązku napisania kilku zdań
na jego cześć… no i się jakoś nie klei. Topor uosabiał
prostotę w najczystszej postaci. To zresztą jedna z cech jego
geniuszu, który odnajdujemy w Czarnych
krowach.
Przy użyciu najzwyklejszych słów, bez żadnych figur
stylistycznych, Topor konstruuje magiczny i uśmiechnięty świat,
który pomaga nam zrozumieć nasz własny i lepiej w nim żyć. Ze
swojej wrodzonej czarnej melancholii urabia światło dla innych… i
trochę dla niego samego. Taki był właśnie jego geniusz, to było
właśnie to, co sytuowało go zupełnie ponad całą zgrają. Jednym
pociągnięciem ołówka – takiego samego ołówka, którego używam
do sporządzenia listy zakupów – Topor rozjaśniał naszą bolesną
rzeczywistość, zwracał nam uśmiech i odwagę, byśmy mogli iść
dalej. Robił to dla szerokiej publiczności, która – zbyt często
– nie była dostatecznie liczna, robił to również dla swoich
przyjaciół. Coś wam sprawiało ból lub przykrość? Coś
stanowiło problem lub dylemat, a wy nie widzieliście rozwiązania?
Szliście wówczas do Topora, a Topor – za pomocą kilku słów,
kilku pomysłów, za którymi kryły się niepospolita inteligencja,
przenikliwość i wspaniałomyślność – pokazywał wam drogę. W
kilka minut byliście znów postawieni do pionu. Wasi wrogowie
wydawali wam się słabsi, wasze problemy zmniejszały się, stając
się śmiechu warte. Topor był uzdrowicielem; umarł o wiele za
wcześnie, jednak jego dzieło trwa i uwiecznia humanistyczne
przesłanie, które sobie przypisał, nigdy o tym nie mówiąc.
W
1996 roku Topor, kilku innych i ja sam pracowaliśmy nad programem
dla małej stacji telewizyjnej, który prawdopodobnie nazywał się
Une minute
pour le dire
[Powiedz to w minutę]. Minuta na wyrażenie myśli osobistej,
oryginalnej i rzeczowej… albo i nie. Krótko mówiąc, minuta
wolnego słowa. Minuty Topora były, rzecz jasna, genialne, dosadne i
śmieszne. Wciąż pamiętam jedną z nich: Topor zdawał sobie
sprawę z naszego niecierpliwego wyczekiwania nachodzącego roku
2000. Sam przyznawał, iż się niecierpliwi, i proponował, by –
chcąc zyskać na czasie i oszukać niekończące się oczekiwanie –
pominąć bez żadnych skrupułów lata 1997, 1998 i 1999, które
ewidentnie nie posłużą niczemu i które nie przedstawiają sobą
szczególnej wartości, i przejść od razu do 2000 roku. Był to
oczywiście pomysł dziecinny, pomysł swobodny i magiczny, à
la Topor.
I, niestety, pomysł wizjonerski. Ponieważ gdybyśmy posłuchali
Topora, miałby on przyjemność powitać rok 2000. Tymczasem zmarł
w 1997, pierwszym z tych przeraźliwie zbytecznych lat.
Topor
miał tysiąc pomysłów na dzień. Niemożliwym było dla niego, by
je wszystkie wyrazić, jednak w ogóle mu to nie przeszkadzało.
Zresztą, ponieważ jego pomysły były niewyczerpane, wiedział, że
zawsze będą mu one towarzyszyć. Zabrał ich ze sobą całe taczki.
To dodatkowy powód, by delektować się tymi, które zdążył nam
pozostawić na papierze.
Należałem
– zbyt krótko – do przyjaciół genialnego Topora. Jest to
przywilej, którym nie mogę się, niestety, podzielić. Pozostaje mi
tylko możliwość, by to wszystko poświadczyć, co nie jest żadnym
wyczynem, i zachęcić wszystkich mi współczesnych do przeczytania,
do odczytania i odkrycia na nowo tekstów oraz rysunków Topora. By
mogli oni stwierdzić razem ze mną: „tak, taki geniusz je, odczuwa
przyjemność, pieprzy…”, jak również: „nie, taki geniusz nie
umiera”.
François
Rollin
Czarne
krowy
Krowy
doprowadzają mnie do rozpaczy.
Wredne
są zwłaszcza czarne krowy. Nie jestem specjalnie przesądny, ale w
tym wypadku wszystko zostało dowiedzione: czarne krowy przynoszą
pecha. Bardziej niż koty. Nie rozumiem tego pomylenia, które
nakazuje ludziom bać się czarnych kotów i nic sobie nie robić z
czarnych krów. Czarny kot przebiega im drogę z prawa na lewo –
odpukują w niemalowane. Stado czarnych krów przetacza się im tuż
przed nosem – stroją sobie żarty. Ale już niedługo. Trafi ich
pierwsza spadająca dachówka i zapytają dlaczego.
Bydlęcym
podstępkiem czarne krowy są jednak również dojne. Ich mleko jest
tak samo białe, jak mleko krowy jasnej, a wytwarzane z niego jogurt,
śmietana i masło wydają się równie nieskazitelne. Nic nie
wzbudza naszej nieufności. Kto by pomyślał o czarnej krowie,
rozsmarowując świeżą śmietankę na plastrze wędzonego łososia
lub wsuwając dorodną gruszkę odmiany Piękna Helena, z górą
bitej śmietany?
Myślimy
sobie, że nic nam nie grozi, a tu nagle bach! I nieszczęście
gotowe. Cholesterol blokuje tętnicę, samochód rozbija się o słup
lub pali się dom. Zresztą nieszczęścia zawsze chodzą parami.
Tętnica się blokuje, samochód się rozbija, dom się pali, a my
łamiemy sobie nogę, wyskakując przez okno, rozdzieramy sobie
ubranie, nie możemy znaleźć okularów…
Nieszczęścia
mogą się mnożyć w nieskończoność, podczas gdy ze szczęściem
rozprawimy się w mig.
Weźmy
przykład faceta, któremu chce się sikać. Zaciska szczęki, cały
aż się w sobie kurczy, a koszula lepi mu się do pleców od zimnego
potu. Wchodzi do kawiarni i gna do toalety: zajęte. Facet jest
nieszczęśliwy. Wreszcie, kiedy jest już wolne, facet sika, jest
szczęśliwy. Wcale nie potrzebuje premii, by być szczęśliwym.
Jest szczęśliwy bez premii, tylko dlatego, że sika.
Tymczasem
czekając i będąc już nieszczęśliwym, mógł stać się
nieszczęśliwy jeszcze bardziej. Gdyby, dajmy na to, chciał go
ugryźć owczarek niemiecki. Albo gdyby podsłuchał innego faceta,
który przez telefon umawia się na potajemną randkę z jego żoną.
Gdyby wybuchł pożar. Gdyby właśnie w tym, a nie innym momencie
dostał zawału.
Wszystko
może się zdarzyć jednocześnie.
Z
powodu czarnej krowy.
Bo
jedno z tych wstrętnych bydląt rzuciło na was zły urok, łypiąc
ponurym, beznamiętnym i ocienionym firanką rzęs okiem. Okiem
wyraźnie zobojętniałym, nieznającym litości, nieubłaganym.
Wszyscy
mówią, że krowy mają cielęce spojrzenie. Jednak to spojrzenie
jest nie tylko cielęce. Ono jest wredne. To spojrzenie zabójcy,
które można znaleźć w jednym z kryminałów z Série
noire.
Czarna krowa wyciąga broń i kieruje w waszą stronę grad kul, nie
przestając nawet przeżuwać swojej gumy. Bez rozterek i wyrzutów
sumienia. Zlecenie jak każde inne, dla kasy. Takie właśnie są
czarne krowy.
Istne
bydlęctwo!
Twierdzimy,
że patrzą tym swoim niby cielęcym wzrokiem na przejeżdżające
pociągi. Myślicie, że pociągi wykolejają się przez przypadek?
Że przez przypadek ludzie rzucają się pod lokomotywy? Że przez
przypadek Francuskie Koleje Państwowe mają niewytłumaczalne
opóźnienia? Że przez przypadek strajkują? Że przez przypadek
trzeba godzinami stać w kolejce po nieszczęsny bilet? Prawdziwym
problemem kolei są krowy; zwłaszcza czarne krowy.
Ci,
którzy wybierają miejsce przy oknie, by niby móc podziwiać
krajobraz, nie są wcale tacy sprytni. Ujadą zaledwie trzy
kilometry, a już widzą stadko na łonie natury.
„O,
krowy” – myślą sobie bez wzruszenia.
W
następnej minucie pojawia się konduktor i wlepia im karę, ponieważ
zapomnieli skasować bilet.
Kiedy
ja wsiadam do pociągu, momentalnie zamykam oczy. Im mniej się
widzi, tym bardziej się to opłaca. Ludzie mi mówią: „Ma pan
szczęście, że może pan spać, nie ma pan czasu, żeby się
nudzić”.
Dużo
bym dał za to, by móc spać. Ale to niemożliwe: trwoga utrzymuje
mnie w pobudzeniu. Muszę zmuszać się do przymykania powiek, aby
nic nie widzieć. Nie chcę, by obraz krowy mógł wniknąć pomiędzy
moje rzęsy i łagodnie usadowić się w mojej źrenicy. Zamykam oczy
ze wszystkich sił. Kiedy konduktor prosi mnie o bilet, sięgam na
oślep i szczęściem trafiam na niego po omacku. Małe szczęście,
nawet całkiem malutkie, opłaca się wszak bardziej niż wielkie
nieszczęście.
Uwaga:
nie twierdzę, że czarne krowy są odpowiedzialne za wszystkie nasze
kłopoty. Nie jestem aż tak naiwny, by wierzyć, że bez krów
wszystko by szło jak po maśle. Cierpienie i umieranie są
przeznaczeniem ludzkości. Niemniej jednak, gdyby było mniej
czarnych krów, krowie placki przeznaczone byłyby dla innych, a ja
uniknąłbym kupy nieszczęść.
1
W oryg. Pour
un coup d’essai…!
Nawiązanie
do Cyda
Pierre’a Corneilla, w którym Roderyk zwraca się do Gomesa: „Tacy
jak ja za pierwszy raz każą o sobie / Sądzić, mistrzowskie dając
sztychy w pierwszej probie” (Pierre Corneille, Cyd
albo Roderyk,
przeł. Jan Andrzej Morsztyn, wyd. Adam Karpiński i Adam
Stepnowski, Warszawa 1999, str. 42). Powiedzenie Pour
un coup d’essai, c’est un coup de maître
przeszło do języka codziennego i określa sytuację, w której
podjęcie pierwszej próby okazało się pełnym sukcesem (przyp.
tłum.).
Książkę można kupić tutaj: http://www.replika.eu/index.php?k=ksi&id=505
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz