Nawet nieporządek w kuchni (bałagan to jednak zbyt mocne słowo...)
nie powstrzymał mnie wczoraj wieczorem przed dokończeniem drugiego tomu
Cukierni pod Amorem. Ogarnęłam rano, a zmywanie to i tak nie moja działka.
W
tej części czytamy o dalszych losach bohaterów z pierwszego tomu.
Ciężarna Marianna udaje się statkiem do Ameryki, gdzie rodzi syna Paula,
który w przyszłości zdecyduje się na powrót do ojczyzny swojej matki.
Tomasz Zajezierski unowocześnia pałac, "zapragnął urządzić w domu osobne łazienki z bieżącą wodą", wpada na pomysł "umieszczenia
sedesu tuż obok sypialni bez narażenia jej mieszkańców na niedogodności
związane z nieprzyjemnymi woniami (...) wydając wojnę nieśmiertelnym,
zdawałoby się, nocnikom".
Kinga Toroszyn wydaje na
świat córkę Grażynę. Dziedziczy ona zbuntowany charakter po mamie,
dzięki czemu będzie wytrwale dążyć do zdobycia sławy jako aktorka,
wdając się przy okazji w romans z dużo starszym od siebie mężczyzną.
Przygody Giny wnoszą do książki powiew świeżości, nie jest ona już tylko
opowieścią o życiu na wsi. Akcja przenosi się na ulice Płocka,
Warszawy, a także zagranicę. Wyłapywałam każdą wzmiankę o Płocku, gdyż
to moje rodzinne miasto, w którym spędziłam 19 lat i niezmiernie miło mi
się o nim czytało.
Poznajemy też rodzinę Cieślaków, którzy postępując według zasady "pierwszy milion trzeba ukraść", dorabiają się majątku.
Miłosne
intrygi za tło mają I wojnę światową, okres międzywojenny oraz początek
II wojny światowej. Wydarzenia te odbijają się na losach bohaterów,
których historię chce poznać Iga Hryć próbująca rozwikłać tajemnicę
zaginięcia rodzinnego pierścienia, który w 1995 roku odnaleźli
archeologowie na rynku w Gutowie.
Cukiernię pod Amorem,
mimo jej dużej objętości, czyta się niesamowicie szybko. Dzięki
pojawieniu się Giny książka ta wywarła na mnie jeszcze większe wrażenie
niż tom pierwszy, którym również się zachwycałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz