expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

środa, 3 lipca 2013

"Antychrysta" Amelie Nothomb

Opis książki na tylnej okładce nie zachęcił mnie aby zajrzeć do środka. Szkoda, że notka ta sugeruje, że jest to lekka pozycja dla nastolatek i nie zdradza atmosfery tego co nas czeka. Antychrystę przeczytałam i to w jeden wieczór, nie tylko dlatego, że była krótka (105 stron) - ona wciąga od samego początku i nie pozwala na zaprzestanie czytania. Nie pozwala się od siebie uwolnić tak jak główna bohaterka Christa (nazwana później Antychrystą) zniewala nieśmiałą i zakompleksioną Blanche oraz jej rodzinę. Blanche, którą uradowało zdobycie pierwszej w życiu przyjaciółki, dość szybko pożałuje tej znajomości, bowiem Christa zajmie nie tylko jej pokój, ale także miejsce w sercu jej rodziców. Umysł i ciało Blanche nie będą mogły uwolnić się od przybranej "siostry". Nothomb, strona po stronie, opisuje manipulacje Antychrysty i ich wpływ na młodą dziewczynę, która podejmuje cichą walkę ze znęcającą się nad nią "koleżanką". To, która ostatecznie wygra nie jest wcale takie oczywiste. Antychrysta kojarzy mi się z filmem Trujący bluszcz (1992r.) ale tylko z powodu relacji między dziewczynami i omotania rodziny (w przypadku filmu tylko ojca) pozytywnych bohaterek.

"Rzuciła się na mnie ze śmiechem. Skuliłam się w kłębek na polowym łóżku. Zerwała ze mnie buty, z zadziwiającą zręcznością rozpięła i ściągnęła dżinsy, a przy okazji również majtki. Całe szczęście, że mój T-shirt był długi i okrywał mnie aż do połowy ud. (...)
- Nie dotykaj mnie!
- W porządku. Ale się rozbierz.
- Nie mogę.
- Jeśli nie, ja to zrobię - zagroziła.
- Dlaczego mnie tak torturujesz? (...)
- Żebyśmy były sobie równe."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz