expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

niedziela, 8 września 2013

"Azazel" Boris Akunin

Ciemno i szaro jest w ubogiej izdebce, która jedynym oknem wychodzi na gołe, brukowane, najmniejszej choćby trawki pozbawione podwórze. Za oknem słota, za oknem wiatr i deszcz, ale po czarnoszarym, zasnutym poszarpanymi chmurami niebie wędruje księżyc. Żółty płomień wpada przez szparę w zasłonach, rozcina komórkę na pół, aż do samego łóżka, gdzie miota się zlany zimnym potem, dręczony koszmarami Fandorin. Jest ubrany, obuty i uzbrojony, tylko rewolwer leży jak przedtem pod poduszką.

Swoją znajomość z Erastem Fandorinem rozpoczęłam nietypowo, bo od piątej części przygód tego rosyjskiego detektywa, którą jakiś czas temu opisywałam. Podczas ostatnich odwiedzin w bibliotece zaopatrzyłam się w pierwszą książkę z cyklu "Przygody Erasta Fandorina". Jak łatwo się domyślić poznajemy tu młodego Erasta, który jeszcze nie jest urzędnikiem do specjalnych poruczeń przy moskiewskim generale-gubernatorze i pracuje jako moskiewski policjant. Intryguje go samobójstwo bogatego studenta, bowiem nieboszczyk zostawił testament, w którym cały majątek zapisał lady Astair prowadzącej szkołę dla sierot. Fandorin podejrzewa, że za tym samobójstwem kryje się większa afera i podejmuje kroki w celu rozwikłania zagadki. Erast nawet nie przypuszcza, że stoi przed rozwiązaniem bardzo zawikłanej tajemnicy niosącej ze sobą śmiertelne niebezpieczeństwo. 
Akunin częstuje czytelnika szeregiem intryg, detektywistyczną dedukcją, a także prawie happy endem, który jednak szczęśliwym zakończeniem nie będzie.
Fandorin, jakim go tu poznajemy znacząco różni się od detektywa z V części i nie ukrywam, że z pewnością wielką przyjemnością będzie dla mnie obserwacja jak w kolejnych częściach młody Rosjanin mężnieje, zdobywa doświadczenie i ewoluuje z porywczego policjanta w dostojnego, profesjonalnego, trochę cynicznego i obdarzonego specyficznym poczuciem humoru urzędnika do specjalnych poruczeń przy moskiewskim generale-gubernatorze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz